Pomyślałam sobie, że jednym z wrogów związku jest podstawowy błąd atrybucji. Teraz będzie mini-wykład: atrybucja to wyjaśnianie przyczyn swojego lub cudzego zachowania. Podstawowy błąd atrybucji polega na tym, że mamy tendencję do wyjaśniania cudzego zachowania w odniesieniu do przyczyn wewnętrznych i stałych. Swoje zachowanie za to często wyjaśniamy przyczynami zewnętrznymi. Przykład 1: ktoś spadł ze schodów, bo jest łamagą. Ja spadłam, bo ktoś wylał wodę na stopnie. Przykład 2: ktoś nie zamknął auta, bo jest nieuważny. Ja nie zamknęłam auta, bo zadzwonił telefon. Przykład 3: ktoś na mnie krzyczy, bo jest wredny. Ja na kogoś krzyczę, bo mnie ktoś zdenerwował.
Posługując się błędem atrybucji bywamy po prostu niesprawiedliwi, gdyż nie doceniamy okoliczności, które wpłynęły na czyjeś zachowanie i generujemy niepotrzebne konflikty. Przyjrzenie się okolicznościom zewnętrznym pozwala na lepsze zrozumienie czyjegoś zachowania i ewentualne wybaczenie czyichś win. Co więc pozwala ustrzec się tego błędu w związku? Czynnikiem najmilszym i najprostszym jest sympatia dla drugiej osoby, która sprawia, że łatwiej nam utożsamić się z tą drugą osobą, a więc stosować do niej podobne zasady atrybucji, jakie stosujemy do siebie. Zamiast słów: "Czemu Ty jesteś taka nieuważna" padłyby wówczas słowa: "Kotek, nie zamknęłaś auta. No cóż, mnie też to mogłoby się zdarzyć, gdyby zadzwonił pilny telefon." I życie stało się prostsze :-)
O sympatii i jej roli dla dobrostanu związku będzie następny post, a na zakończenie animacja, która obrazuje pracę terapeuty małżeńskiego i która niezmiennie mnie śmieszy.
:) Moje skojarzenie wywołane animacją: Postępy w terapii wymagają wysiłku... wysiłku fizycznego, terapeuty. ;)
OdpowiedzUsuńCo do podstawowego błędu atrybucji, to muszę dodać, że świadomość jego istnienia potrafi ustrzec przed niesprawiedliwym ocenianiem innych, ale też zabiera pod pachę całkiem przyjemny mechanizm obronny (gdy idzie o wyjaśnianie własnych omyłek i błędów) i ucieka z nim gdzie pieprz rośnie, skazując nas na szczerość wobec samych siebie ;) Nie, żebym nie była za taką szczerością :)
Ludka, w pełni się z Tobą zgadzam co do ucieczki tego przyjemnego mechanizmu obronnego. A w kwestii wysiłku fizycznego - gdy zobaczyłam powyższą animację to zrozumiałam wreszcie, dlaczego po siedmiu godzinach w gabinecie bolą mnie wszystkie stawy i pół kręgosłupa - to nie od siedzenia, tylko od terapii małżeńskiej ;)
Usuń