niedziela, 24 września 2023

Nieważność w relacji. Czy to ma szanse przetrwania?

 To już ostatni, trzeci post dotyczący kwestii ważności w związku. 

Do tej pory ustaliliśmy, że większość ludzi pragnie związków: (1) bliskich i (2) ważnych. Związek (relacja miłosna lub przyjacielska) bliski to taki, w którym ludzie nawzajem odsłaniają przed sobą swoje tajemnice - ujawniają swoje najskrytsze pragnienia, niepokoje, troski i sekrety. Masz związek bliski, jeśli dana osoba wie o Tobie o wiele więcej, niż inne osoby; jeśli ta osoba zna Ciebie lepiej niż większość innych osób - i jeśli to jest wzajemne. Masz relację ważną, jeśli Twoje potrzeby bywają ważniejsze niż potrzeby tej drugiej osoby; jeśli ta druga osoba nie wzrusza ramionami, gdy jest Ci źle, jeśli ta druga osoba dotrzymuje danego Ci słowa; jeśli ta druga osoba chce i potrafi postawić się na Twoim miejscu - i wzajemnie. Wzajemność jest tu kluczowa.

Zazwyczaj relacje rozwijają się równo i symetrycznie: obie osoby stają się sobie coraz bliższe i coraz ważniejsze. Problemy zaczynają się wówczas, gdy jedna z osób rozwija bliskość, ale nie rozwija ważności - albo na odwrót: jedna osoba rozwija ważność, ale od pewnego momentu nie rozwija bliskości. Przyczyna pierwszego typu problemów zazwyczaj tkwi w pozabezpiecznym stylu przywiązania ( i o tym jest poprzedni post na blogu). Przyczyna drugiego typu problemów nierzadko wiąże się z nieufnością, która wynika z kiepskich doświadczeń lub z kłopotów osobowościowych (o tym będzie kolejny post).

Tak czy siak, znajdujemy się w sytuacji nr 1 - gdy jedna osoba rozwija w relacji równomiernie bliskość i ważność (nazwijmy tę osobę symetryczną), a druga - rozwija tylko bliskość (nazwijmy ją asymetryczną). Jak to się objawia? Ano zazwyczaj tak, że obie osoby czują w tej relacji frustrację. Osoba symetryczna cierpi z powodu licznych unieważnień, zaś osoba asymetryczna czuje się przytłoczona oczekiwaniami odnośnie do ważności drugiej osoby. Przykład: osoba asymetryczna coś obiecuje osobie symetrycznej i potem zmienia zdanie ot tak, bez przeprosin i wyjaśnienia. Osoba symetryczna czuje się unieważniona; osoba asymetryczna czuje się pokrzywdzona żalami i pretensjami.

Osoba symetryczna: Obiecałaś mi, że mi pomożesz w pisaniu tego raportu. Wiesz, że to dla mnie ważne! Teraz to odwołujesz, bo masz coś atrakcyjniejszego do wyboru!

Osoba asymetryczna: Każdy powinien liczyć na siebie. Dlaczego twoje potrzeby mają być ważniejsze od moich?

Osoba symetryczna: Mam poczucie, że nie jestem wcale ważny.

I słusznie, niestety.



Co więc pozostaje nam zrobić, gdy tkwimy w  relacji z osobą, która jest dla nas bliska i ważna, a my jesteśmy tylko bliscy, ale niezbyt ważni? I gdy ta osoba daje nam jasny komunikat: nie chcę nic zmieniać. Jestem, jaki/a jestem.  Możliwe są trzy wyjścia z sytuacji:

(1) Nie zmieniamy niczego.

Rozwijamy dalej tę relację ze świadomością, że nie jesteśmy dla drugiej osoby ważni, choć jesteśmy wzajemnie bliscy. Nastawiamy się na kolejne unieważnienia: na "zlewkę" wobec danego słowa, na brak empatii, na nieistotność naszych potrzeb. Taka relacja przetrwa, o ile zaspokajamy w niej swoje inne ważne potrzeby - i zdajemy sobie z tego sprawę. Ale nie obstawiałabym wieloletniego happy endu - bo wystarczy, że pojawi się ktoś, kto będzie również zaspokajał te inne, ważne potrzeby - i będzie nas traktował jako ważnych: wtedy unieważniająca relacja skończy się w pięć minut.

(2) Staramy się usymetryzować relację.

Jeśli osoba nam bliska okazuje nam ważność na 3 w skali na 10, to choć sami priorytetyzujemy tę osobę na 7, to staramy się obniżyć tę wartość do 3. Staramy się to zrobić bez złej intencji wyrównania rachunków; bez myślenia "oko za oko, ząb za ząb". Po prostu staramy się pamiętać, że nie jesteśmy ważni, więc świadomie nie nadajemy tej osobie większej ważności niż ona nadaje nam. 

Pamiętam parę, która walczyła o utrzymanie związku dla dobra dzieci i z wzajemnej sympatii dla siebie. Ona traktowała go jak ważnego na 8; on ją "wyceniał" na 2. Jej udało się obniżyć jego wartość: przestała mu okazywać troskę (on nie oczekiwał troski); przestała przejmować się jego potrzebami (on też tego nie oczekiwał) i danymi mu obietnicami. Para zaczęła funkcjonować jak sprawnie działający współpracownicy, którzy się lubią i czasem spędzają razem czas w miłej atmosferze i sporej szczerości. Tym razem się udało, ale problem leży w tym, że większość symetrycznych osób w efekcie prób obniżenia wartości drugiej osoby z automatu wytraca potrzebę bliskości (bo te osoby są symetryczne: im więcej bliskości, tym więcej ważności - ale też im mniej ważności, tym mniej bliskości). W takiej sytuacji koniec relacji jest tuż-tuż.

(3) Bierzemy nogi za pas i wycofujemy się z relacji.

Jeśli regularnie doświadczamy unieważnienia, a sami traktujemy drugą osobę jako ważną (bo jest ona dla nas ważna), to może warto rozważyć koniec? Choć trudno mi to napisać jako psycholożce bardzo kibicującej bliskim relacjom - to jednak: są relacje, o które nie warto się starać.

Dziś nie będzie szczęśliwego zakończenia.


 

czwartek, 14 września 2023

Relacja z osobą o pozabezpiecznym stylu przywiązania. I co dalej?

 Poprzedni wpis dotyczył tego, dlaczego bycie osobą ważną jest tak istotne w relacji. Obiecałam w tamtym poście wyjaśnić, jak funkcjonuje w związkach osoba cechująca się pozabezpiecznym stylem przywiązania. W skrócie: styl przywiązania określa sposób, w jaki tworzymy relacje z ludźmi. Wiemy też, że relacja dziecko-rodzic/opiekun kształtuje nasz styl przywiązania. Istnieje wiele typologii stylów przywiązania, ale dziś skupmy się na trzech: jednym relacyjnie użytecznym i dwóch relacyjnie nieużytecznych.

Styl użyteczny: styl bezpieczny

(1) Skąd to się bierze?

Źródłem są rodzice (lub jeden rodzic) empatyczni, akceptujący bezwarunkowo (mogą krytykować zachowania dziecka, ale nie krytykują tego, kim/jakie jest dziecko), zaspokajający potrzeby fizyczne i psychiczne dziecka (a nie narzucający mu posiadanie jakiś potrzeb). Zasadniczo rodzic wysyła spójne sygnały: jestem dla Ciebie; Twoje potrzeby są dla mnie ważne; troszczę się o Ciebie; szanuję Cię; jeśli coś nie gra, możesz mi o tym powiedzieć i nic złego się nie stanie.

(2) Efekt relacyjny:

  • dobrze rozwinięta empatia i zdolność współodczuwania (potrafię czuć to, co Ty czujesz w danym momencie);
  • umiejętność zachowania granic w relacji (widzę, co jest dla Ciebie ważne i szanuję to, choć to nie jest ważne dla mnie; Nie złości mnie, że Ty potrzebujesz czegoś innego; Nie złości mnie, że widzisz sprawy inaczej – i tak jestem dla Ciebie),
  • zdolność priorytetyzowania czyichś potrzeb bez poczucia zagrożenia (gdy Twoje potrzeby będą przez chwilę ważniejsze niż moje to nic mi się nie stanie, bo wiem, że to nie zamach na moje potrzeby; Jesteś ważny/a, więc potrafię bez złości na jakiś czas zawiesić swoje potrzeby, bo teraz Ty masz trudny czas);
  • umiejętność dawania wsparcia emocjonalnego i potrzeba dostawania takiego wsparcia (komunikaty wprost: jesteś dla mnie ważna/y; jestem gdybyś mnie potrzebował/a; możesz na mnie liczyć).

Co tu dużo mówić: takie osoby żyją w swoich relacjach długo i szczęśliwie, O ILE zwiążą się z kimś cechującym się bezpiecznym stylem przywiązania...

Ale tu wkraczają na scenę dwa pozabezpieczne style przywiązania. I tu nie będzie już tak milutko:



Styl lękowo-ambiwalentny

(1) Skąd się to bierze?

Źródłem są rodzice (znowu: lub rodzic/opiekun), którzy fundują swoim dzieciom nieprzewidywalność: czasem są bezpieczną bazą, a czasem nie są. Najczęściej to dotyczy rodziców zmagających się z uzależnieniami (matka trzeźwa jest super, ale gdy zaczyna pić to staje się kimś innym, mającym potrzeby swojego dziecka w głębokim poważaniu) lub rodziców z problemami psychicznymi (depresja: matka w czasie leczenia jest bezpieczną i wspierającą przystanią, ale gdy odstawia leki to staje się egocentryczką zwracającą uwagę tylko na swoje potrzeby, co jest zrozumiałe, ale dla dziecka trudne).

(2) Efekt relacyjny:

  • nieustanna obawa, czy związek jest trwały (tropienie sygnałów odrzucenia: czy już masz mnie dość? Czy jestem dość dobra/y, żebyś wciąż ze mną był/a?)
  • zazdrość (lada moment w Twoim życiu pojawi się ktoś/cos, dla kogoś/czegoś mnie porzucisz)
  • tendencja do nadopiekuńczości (jeśli będę dość dobry/a, to mnie nie porzucisz)

Problem: tendencja do zlewania się z drugą osobą (jeśli będę najważniejsza/y, to mnie nie zostawisz) powoduje u drugiej osoby nierzadko potrzebę dystansowania się, co jest odbierane jako sygnał porzucenia, więc pozabezpieczna osoba podwaja swoje starania o nieporzucenie, co pogłębia potrzebę u drugiej osoby do dystansowania się – i błędne koło zaczyna się toczyć.

CO JEŚLI JESTEŚMY W BLISKIM ZWIĄZKU Z TAKĄ OSOBĄ?

ZŁE REMEDIUM: manipulacja. Problem polega na tym, że pozabezpiecznymi osobami łatwo jest manipulować. Manipulacja to zło i nie będę w poszanowaniu inteligencji czytelników tłumaczyć tego, dlaczego tak myślę. Manipulacja tu działająca polega na odgrywaniu roli rodzica: naprzemiennym dostarczaniu bezpieczeństwa (jesteś dla mnie ważna/y) i wycofywaniu tego bezpieczeństwa (są osoby ważniejsze). Taka manipulacja skutkuje falowaniem związku – przybliżamy się i oddalamy, ale potem przybliżamy. Jest to schemat znany osobie pozabezpiecznej, więc łatwo się w nim odnajdzie, ale – nie polecam takiej gry.

DOBRE REMEDIUM: wysyłanie jasnych sygnałów dających poczucie bezpieczeństwa (Bądź blisko mnie, zależy mi na Tobie; Zadzwonię do Ciebie, gdy tylko wyląduję; Zadzwoń do mnie, gdy będziesz tego potrzebował/a; Cieszę się, że jesteś w moim życiu; Nie jesteś dla mnie żadnym ciężarem – cenię to, że Cię mam; Bardzo się cieszę, że się dziś zobaczymy).

Styl lękowo-unikający (czyli, powiedzmy szczerze: relacyjne wyzwanie)

(1) Skąd się to bierze?

Źródłem są rodzice krytyczni (nie akceptuję Cię takim, kim/jakim jesteś); rodzice nie wspierający (zmień się; może zasłużysz na moje uznanie); rodzice zapatrzeni w swoje potrzeby (bądź dzieckiem, które mogę pokochać, a może – być może – zasłużysz na moją akceptację); rodzice nieakceptujący granic i wrodzy (jeśli zrobisz coś, co mi się nie podoba, to zastosuję przemoc fizyczną lub psychiczną).

(2) Efekt relacyjny:

  • niedobór empatii i współodczuwania (emocje rodzica były zagrażające, więc trzeba się trzymać z dala od odczuć innych ludzi; skutek: nie umiem czuć tego, co Ty czujesz);
  • wybitna wrażliwość na sygnały odrzucenia (często pierwszą reakcją na poczucie odrzucenia jest obronna złość: odrzucasz mnie? To spadaj. Nie obchodzisz już mnie, więc mnie nie skrzywdzisz)
  • lęk przed odrzuceniem (jeśli widzę, że trochę się dystansujesz, będę się starać, by odzyskać Twoją miłość; Jeśli mnie odrzucisz naprawdę, będę na Ciebie bardzo zła/y)
  • zmęczenie bliskością (potrzebuję dystansu: gdy jest zbyt blisko, muszę się odsunąć, bo mam schemat mówiący o tym, że bliskie osoby zazwyczaj ranią; Nie umiem funkcjonować w stałej, nieustannej bliskości)
  • kłopot z zależnością (nauczyłem/am się, że każdy powinien polegać tylko na sobie; zależność od innej osoby to słabość, na którą nie mogę sobie pozwolić, bo uzależnię się od osoby, która prędzej czy później mnie skrzywdzi)
  • ważność drugiej osoby jest niebezpieczna (jeśli spriorytetyzuję czyjeś potrzeby, to ta osoba zabroni mi mieć własne potrzeby; jeśli coś komuś obiecam, to ta osoba stanie się ważniejsza ode mnie – a jeśli ktoś jest ważniejszy ode mnie, to z pewnością mnie skrzywdzi; ważne osoby to jednocześnie osoby, które krzywdzą – więc lepiej, aby nikt nie był specjalnie ważny).

CO JEŚLI JESTEŚMY W BLISKIM ZWIĄZKU Z TAKĄ OSOBĄ?

ZŁE REMEDIUM: manipulacja. Takimi osobami dość łatwo jest manipulować, Wystarczy wywołać w takiej osobie poczucie winy za zły stan relacji – ale: uwaga: nie można przesadzić. Należy więc zasugerować, że cierpi się w tej relacji z powodu zachowań pozabezpiecznej osoby – odpali się u niej potrzeba zabiegania o akceptację i lęk przed odrzuceniem (przeproszę Cię za moje zachowanie – czy teraz już jest między nami ok? Powiedz, że już jestem w porządku! Wyjaśnię Ci, dlaczego tak się zachowałam/em! Czy teraz już jest między nami ok? Tak, już jest w porządku... Ufff). Jeśli przesadzimy w generowaniu poczucia winy, to zamiast zabiegania o akceptację uruchomi się opór – jeśli mnie nie akceptujesz to zgiń i przepadnij. Mam Cię dość.

DOBRE REMEDIUM (a tu łatwo nie będzie): staranne poszanowanie autonomii pozabezpiecznej osoby (komunikaty: Czy nie przeszkadza Ci, że …; Czy aby na pewna masz ochotę na...); poszanowanie lęku przed utratą kontroli (Mam poczucie, że nie masz ochoty na ….), poszanowanie lęku przed obwinianiem (komunikaty: Nie winię Cię – po prostu mówię, że coś mi się nie podoba w Twoim zachowaniu).

Pamiętajmy jednak, że styl przywiązania to nie konstrukcja z żelazobetonu – jest ona podatna na oddziaływania terapeutyczne. Może więc, jeśli cechuje nas pozabezpieczny styl przywiązania, utrudniający tworzenie satysfakcjonujących relacji, warto to zmienić?