Od dawna zastanawia mnie zjawisko wzrostu potrzeby bezpieczeństwa w naszym społeczeństwie. Mam wrażenie, że obecnie dostosujemy się do wszystkiego, co nam się sprzeda pod hasłem "tak będzie bezpieczniej".
Highlining - niebezpieczne, ale jeszcze legalne :-) |
Przykłady: proszę bardzo:
- rzeczniczka bydgoskiej policji powiedziała, że w tym roku wpłynęło 300 nagrań z samochodowych kamer pokazujących niepraworządnych kierowców. Kiedyś brzydziliśmy się donosicielstwem, teraz pochwalamy donosy - oczywiście w imię bezpieczeństwa;
- daliśmy sobie wmówić, że istnieje tzw. bezpieczna szybkość. To mit - jest ona wypadkową stanu drogi, pojazdu i umiejętności kierowcy. 50 km/h jest bezpieczne w mieście? Zaniedbany rzęch z łysymi oponami na oblodzonej nawierzchni i 50-tka to zabójcze połączenie;
- piętnujemy kierowców, którzy nie zapinają pasów - a pasy to albo wybawienie, albo pewna śmierć - w zależności od rodzaju wypadku;
- jeździmy na rowerach w kaskach, nakolannikach itp. - gdy mijam rowerzystów w mojej wsi to zawsze mam nieodparte poczucie, że dalszy krok to już tylko pełna zbroja rycerska...
Robimy się posłuszni, gdy tylko padnie tekst "to dla waszego bezpieczeństwa". Oczywiście bezpieczeństwo jest ważne, ale kiedy stało się motywem usprawiedliwiającym każde ograniczenie wolności? Kiedyś byliśmy społeczeństwem wojującym o wolność, a teraz sprzedajemy osobistą wolność za ułudę bezpieczeństwa.
Nie umiem samodzielnie wymyślić dlaczego zaczęliśmy tak miłować bezpieczeństwo. Mogę przyjąć, że młode pokolenia już zostały wychowane w kulcie bezpieczeństwa i przyjmują go jako coś oczywistego, ale pokolenia starsze? Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że teraz dużo więcej posiadamy i wiedziemy pod wieloma względami wygodniejsze życie - może dlatego tak nam zależy na bezpieczeństwie nas samych? Bardzo bym chciała zrozumieć, o co tu chodzi? Ma ktoś może pożyczyć fajnego socjologa? :-)
Jak zwykle - trafny wpis. :)
OdpowiedzUsuńA mogłaby coś Pani napisać odnośnie rzeczy takich jak kolczyki w wargach czy brwiach, tatuażach etc, u młodych osób? Ostatnio gdzieś w czeluściach Facebooka natrafiłem na jakiegoś mema, który stwierdzał, że dziewczyna z kolczykiem w wardze nie jest ładniejsza, a przypomina tylko rybę na haczyku.
Pod postem posypały się komentarze takie jak "to ma się podobać osobie noszącej, a nie oglądającej" itp.
W związku z tym ciekawi mnie co o tym mówi psychologia, bo na moje zakładanie kolczyków, tatuowanie się etc. to zabiegi wykonywane przeważnie po to, aby zwrócić na siebie uwagę, przypodobać się jakiejś grupie, a nie dla samego siebie (oczywiście z wyjątkami, zwłaszcza jeśli chodzi o tatuaże).