sobota, 5 marca 2016

Z serii: psycholog radzi - spokojnie jak w bajce...

O tym, że czytanie jest lepsze od nieczytania nie zamierzam nikogo przekonywać, bo traktuję to - mówiąc językiem polityki - jako oczywistą oczywistość. Jedni czytają po to, by się dowiedzieć; inni po to, by uciec na chwilę od rzeczywistości do świata mrocznych kryminałów lub słodkich romansów; jeszcze inni dlatego, że w ich środowisku wypada coś przeczytać raz na jakiś czas.
Czytanie bywa relaksem dla wielbiących tę czynność, lecz czytanie może być dosłownie formą relaksacji.
Livraria lello - czyli księgarnia marzeń w Porto

Jedną z odmian biblioterapii jest bajka relaksacyjna - kapitalny sposób na odpoczynek dla dorosłych i boski patent na usypianie niechętnych spaniu dzieci. W księgarniach można kupić gotowce, ale ja zachęcam do samodzielnego pisania bajek. Zasady są proste: (1) bajka musi dziać się w miłym otoczeniu, lubianym przez odbiorcę - trudno się zrelaksować, gdy akcja dzieje się w mrocznym, bagnistym lesie, gdzie zło dyszy zza każdego drzewa (2) bajka nie może mieć akcji - trudno się zrelaksować podczas wyobrażania sobie ucieczki przed socjopatycznym mordercą, (3) cała akcja ma polegać na spokojnym, wielozmysłowym doświadczaniu otoczenia, (4) bohater bajki musi być sympatyczny - trudno się zrelaksować mając przed oczami jakąś wredotę. Cała sztuka polega przede wszystkim na sposobie czytania bajki: używa się niespiesznego, przyciszonego głosu.
Livraria lello - ponoć to pierwowzór Hogwartu :)
W prezencie dla Czytelników poniżej zamieszczam bajkę napisaną przeze mnie kiedyś dla mojego klienta. Przepraszam kociarzy za to, że bohaterem jest pies - klient był psiarzem, ja jestem psiarą (koty są ok), więc samo tak wyszło w naturalny sposób :) Kociarze mogą sobie podstawić kota zamiast psa Maksa - o ile są w stanie w wyobraźni namówić kota, by zanurzył łapki w oceanie :)
No to czytamy - cichym, spokojnym, zrelaksowanym głosem:

Na małej, pacyficznej wiosce były trzy domy, a w każdym z nich mieszkał pies ze swoimi opiekunami. Maks – średnich rozmiarów brązowawy kundelek – wybrał się pewnego popołudnia w odwiedziny do swego kolegi Bruna. Dzień był upalny. Maks ruszył w drogę plażą, tuż nad oceanem. Szedł coraz wolniej, bo był nieco zmęczony po swych codziennych zajęciach. W pewnym momencie zauważył, że ktoś powiesił materiałowy, kolorowy hamak nisko pomiędzy dwoma palmami. Maks wdrapał się do hamaka i wygodnie się w nim ułożył. Rozprostował przednie łapki i tylne, a potem pozwolił im swobodnie opaść. Luźno ułożył ogon i uszka. Poczuł się zrelaksowany, nieco senny i zadowolony z życia. Westchnął głęboko przez nos – raz i drugi – i poczuł zapach oceanicznego powietrza – nieco słonawego i wilgotnego. Słychać było tylko spokojny, jednostajny szum oceanu i łagodny szelest liści palm. Niebo było bezchmurne, błękitne, a woda oceanu była niebieskawo-zielona i przejrzysta. Dno oceanu było piaszczyste i miękkie, zachęcające do brodzenia w wodzie. W oddali widać było ławicę drobnych, srebrzystych rybek, zataczających kółka w wodzie. Koło hamaka dostojnie przeszły dwa kraby i ułożyły się w jego cieniu. Maks odetchnął głęboko, potem jeszcze raz i spod przymrużonych oczu sennie obserwował miękko rozlewające się fale. Przez chwilę starał się je liczyć: jedna, druga, trzecia, czwarta, piąta, szósta... Nad hamakiem dwa kółka zrobił barwny motyl – najpierw pierwsze kółko, potem drugie, po czym przysiadł, zmęczony słońcem, na palmowym liściu. Słońce świeciło coraz łagodniej – upał zamieniał się w przyjemne ciepło, miło ogrzewające Maksa. Powietrze znieruchomiało, liście przestały szeleścić, nastała spokojna, błoga cisza. Kraby pod hamakiem przysnęły, zasnął też motyl. Maks jeszcze bardziej przymrużył oczy, ziewnął raz i drugi, i zasnął. Spał w cieniu liści palmy, kołysany do snu szumem fal. Jedna łapka zwisała mu z hamaku, a reszta ciała była wygodnie wyciągnięta i zrelaksowana. Posapywał lekko przez nos, śpiąc głęboko i bezpiecznie. Hamak długo kołysał się powoli, a potem trochę mocniej, bo oto zerwała się lekka bryza. Najpierw owiała ona uszka Maksa, potem dotarła do nosa, przyjemnie ochłodziła brzuch i łapki, i ogon. Maks przebudził się i rozkosznie przeciągnął na hamaku. Czuł, jak energia napełnia jego całe ciało – od nosa po ogon, przez głowę, szyję, brzuch i łapki. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że motyl już odleciał, a kraby zbierają się w stronę oceanu. Fale zaczęły przelewać się mocniej – ich grzbiety pobielały i stały się wyższe. Maks przeciągnął się jeszcze raz, prostując wszystkie łapki, i poczuł wracające siły do dalszej drogi. Zeskoczył z hamaku, uśmiechnął się do siebie i wypoczęty ruszył wzdłuż brzegu, od czasu do czasu przeskakując przez fale podpływające do jego łapek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz