Czytanie bywa relaksem dla wielbiących tę czynność, lecz czytanie może być dosłownie formą relaksacji.
Livraria lello - czyli księgarnia marzeń w Porto |
Jedną z odmian biblioterapii jest bajka relaksacyjna - kapitalny sposób na odpoczynek dla dorosłych i boski patent na usypianie niechętnych spaniu dzieci. W księgarniach można kupić gotowce, ale ja zachęcam do samodzielnego pisania bajek. Zasady są proste: (1) bajka musi dziać się w miłym otoczeniu, lubianym przez odbiorcę - trudno się zrelaksować, gdy akcja dzieje się w mrocznym, bagnistym lesie, gdzie zło dyszy zza każdego drzewa (2) bajka nie może mieć akcji - trudno się zrelaksować podczas wyobrażania sobie ucieczki przed socjopatycznym mordercą, (3) cała akcja ma polegać na spokojnym, wielozmysłowym doświadczaniu otoczenia, (4) bohater bajki musi być sympatyczny - trudno się zrelaksować mając przed oczami jakąś wredotę. Cała sztuka polega przede wszystkim na sposobie czytania bajki: używa się niespiesznego, przyciszonego głosu.
Livraria lello - ponoć to pierwowzór Hogwartu :) |
No to czytamy - cichym, spokojnym, zrelaksowanym głosem:
Na
małej, pacyficznej wiosce były trzy domy, a w każdym z nich
mieszkał pies ze swoimi opiekunami. Maks – średnich rozmiarów
brązowawy kundelek – wybrał się pewnego popołudnia w odwiedziny
do swego kolegi Bruna. Dzień był upalny. Maks ruszył w drogę
plażą, tuż nad oceanem. Szedł coraz wolniej, bo był nieco
zmęczony po swych codziennych zajęciach. W pewnym momencie
zauważył, że ktoś powiesił materiałowy, kolorowy hamak nisko
pomiędzy dwoma palmami. Maks wdrapał się do hamaka i wygodnie się
w nim ułożył. Rozprostował przednie łapki i tylne, a potem
pozwolił im swobodnie opaść. Luźno ułożył ogon i uszka. Poczuł
się zrelaksowany, nieco senny i zadowolony z życia. Westchnął
głęboko przez nos – raz i drugi – i poczuł zapach oceanicznego
powietrza – nieco słonawego i wilgotnego. Słychać było tylko
spokojny, jednostajny szum oceanu i łagodny szelest liści palm.
Niebo było bezchmurne, błękitne, a woda oceanu była
niebieskawo-zielona i przejrzysta. Dno oceanu było piaszczyste i
miękkie, zachęcające do brodzenia w wodzie. W oddali widać było
ławicę drobnych, srebrzystych rybek, zataczających kółka w
wodzie. Koło hamaka dostojnie przeszły dwa kraby i ułożyły się
w jego cieniu. Maks odetchnął głęboko, potem jeszcze raz i spod
przymrużonych oczu sennie obserwował miękko rozlewające się
fale. Przez chwilę starał się je liczyć: jedna, druga, trzecia,
czwarta, piąta, szósta... Nad hamakiem dwa kółka zrobił barwny
motyl – najpierw pierwsze kółko, potem drugie, po czym przysiadł,
zmęczony słońcem, na palmowym liściu. Słońce świeciło coraz
łagodniej – upał zamieniał się w przyjemne ciepło, miło
ogrzewające Maksa. Powietrze znieruchomiało, liście przestały
szeleścić, nastała spokojna, błoga cisza. Kraby pod hamakiem
przysnęły, zasnął też motyl. Maks jeszcze bardziej przymrużył
oczy, ziewnął raz i drugi, i zasnął. Spał w cieniu liści palmy,
kołysany do snu szumem fal. Jedna łapka zwisała mu z hamaku, a
reszta ciała była wygodnie wyciągnięta i zrelaksowana. Posapywał
lekko przez nos, śpiąc głęboko i bezpiecznie. Hamak długo
kołysał się powoli, a potem trochę mocniej, bo oto zerwała się
lekka bryza. Najpierw owiała ona uszka Maksa, potem dotarła do
nosa, przyjemnie ochłodziła brzuch i łapki, i ogon. Maks
przebudził się i rozkosznie przeciągnął na hamaku. Czuł, jak
energia napełnia jego całe ciało – od nosa po ogon, przez głowę,
szyję, brzuch i łapki. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że
motyl już odleciał, a kraby zbierają się w stronę oceanu. Fale
zaczęły przelewać się mocniej – ich grzbiety pobielały i stały
się wyższe. Maks przeciągnął się jeszcze raz, prostując
wszystkie łapki, i poczuł wracające siły do dalszej drogi.
Zeskoczył z hamaku, uśmiechnął się do siebie i wypoczęty ruszył
wzdłuż brzegu, od czasu do czasu przeskakując przez fale
podpływające do jego łapek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz