sobota, 17 października 2015

Z serii: człowiek nie kot, jedno ma życie

Zdarzyło mi się ostatnio być pasażerem w cudzym samochodzie (fakt przeraźliwie rzadki, więc wart odnotowania). Znajomy, który mnie wiózł, utknął w korku-gigancie na Nad Torem przed rondem Maczka (ponoć ten horror drogowy ma się kiedyś skończyć – trudno mi w to uwierzyć!) i dojechał na milimetry do zderzaka stojącego przed nami auta. Widząc moją nieco zaniepokojoną minę wyjaśnił: „nie będzie się żaden cholerny cwaniaczek wcinał przede mnie”. [wyjaśnienie dla nie-bydgoszczan: standardem porannym są gigantyczne korki do skrętu w lewo w tym miejscu, które to korki wiele osób stara się ominąć lecąc prawym pasem i wcinając się przed nos tym grzecznie stojącym po 40 minut]. Z jednej strony rozumiem znajomego: po 40 minutach odstawania w korku z widokiem na to samo miejsce frustracja zalewa człowiekowi rozum i doprowadza do szaleństwa. Z drugiej strony: założenie, że wcinają się tylko cwaniaczki jest domniemaniem złych intencji innych osób.


Oczywiście, wcinają się cwaniaczki, ale też osoby, które motywowane są wyższą koniecznością wcięcia się komuś przed nos. Czy nie żyłoby nam się łatwiej, gdybyśmy czasem domniemywali dobre/neutralne intencje ze strony bliźnich? Nie zachęcam tu do naiwniactwa w postaci przekonania, że wszyscy ludzie są dobrzy i nie chcą nas skrzywdzić, bo to absurd: ludzie bywają źli i złośliwie krzywdzący, ale... Ale chyba łatwiej i milej się żyje, gdy dopuszczamy możliwość, że (1) ktoś nas wyprzedza, bo spieszy się – a nie dlatego, żeby nam okazać swoją wyższość; (2) ktoś nas krytykuje, by pomóc – a nie dlatego, by nam dokopać; (3) ktoś się wcina przed nas, bo się z ważnych przyczyn spieszy – a nie dlatego, że robi z nas głupiego baranka grzecznie stojącego w korku; (4) ktoś wyraża swoje zdanie po to, by je wyrazić – a nie dlatego, że chce nas i nasze poglądy zaatakować. Może warto spróbować choćby jednego tygodnia domniemania dobrych intencji? Może przeżyjemy kilka frustracji mniej w takim tygodniu? Może okaże się, że o wiele rzadziej się złościmy?
Rondo Maczka - fotka z Expressu Bydgoskiego

6 komentarzy:

  1. W tym momencie mam ochotę Panią zagryźć za powyższy post.
    Nawiązując do niniejszego postu, pozwolę sobie zadać pytanie: Czy nie byłoby lepiej gdyby ludzie szanowali czas stojących od 40 min w korku? Myślę że pewna kultura powinna obowiązywać, nawet w ruchu drogowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem absolutnie przeciwna zagryzaniu mnie, ale w pełni popieram kulturę wszelką, w tym drogową. Tyle że ten post jest o odczytywaniu ludzkich intencji i tego konsekwencjach, a nie (wbrew ilustracji) o ruchu drogowym :)

      Usuń
    2. Odczytywanie ludzkich intencji jako dobre czy neutralne (w tym krytyki) która miała nam pomóc a nie dokopać. Doprowadziła mnie do żałośnie zaniżonego poczucia własnej wartości i totalnego braku wiary w siebie.

      Usuń
    3. Na szczęście w dorosłym życiu można zacząć trafnie oddzielać ludzi życzliwych od niezyczliwych - choć czasem wiąże się to z doznawaniem rozczarowań.

      Usuń
    4. Poddaję się - rozmawiałam z przyjaciółką która uświadomiła mi jeszcze dobitniej aniżeli post Pani dr że prawie nigdy nie stosuję "domniemania niewinności" w kontaktach z innymi ludźmi w życiu codziennym.
      Wobec powyższego, przepraszam za napaść słowną i obiecuję że już więcej nie będę zagryzać ;)
      Tym bardziej że było by to ze szkodą nie tylko dla Pani, ale również dla czytelników.

      Usuń
  2. Zgadzam się w 100%. Jakoś łatwiej się żyje kiedy patrzymy na ludzi bardziej empatycznie - nie szukając w nich złych intencji. Szkoda, że czasem to takie trudne! Mimo wszystko warto się starać bo dzięki temu i my będziemy szczęśliwsi :D
    K.K.

    OdpowiedzUsuń