niedziela, 31 stycznia 2021

Wywiad: o roli opiekuna starzejącego się rodzica

 

Bez zbędnych psychologicznych wstępów zapraszam do przeczytania krótkiej rozmowy z osobą opiekującą się na stałe swoim starzejącym się rodzicem.

MG: Opowiesz mi o roli osoby opiekującej się starzejącym się rodzicem z początkami choroby dementywnej. Nazwałaś to kiedyś rodzicielstwem w wersji hard?

X: To jest hardcorowe rodzicielstwo, bo rodzic jednocześnie funkcjonuje jak dziecko 4-5letnie, a jednocześnie chce być nadal osobą dorosłą i rodzicem.

MG: Możesz podać jakieś przykłady? Jak to widzisz?

X: Przykładów jest mnóstwo: rodzic bez chwili zastanowienia podejmuje decyzje będące wynikiem jego chwilowych pragnień (np. chcę dać kotu coś, czego koty absolutnie jeść nie powinny to dam; jestem dorosła i nie będziesz mi niczego zakazywać). Z drugiej strony: nie podejmuje decyzji, które kiedyś by samodzielnie podejmował (np. pytam, co chcesz na obiad. Dostaję odpowiedź: sama wymyśl coś, co będzie mi smakowało). Inny przykład: rodzic oczekuje troski i oddaje mi kontrolę, ale na swoich warunkach. Wyobraź sobie: rodzic prosi mnie, abym go zarejestrowała do np. ortopedy. Wyszukuję lekarza i oznajmiam,że idziemy do pani X. Wówczas wybucha protest: Do niej nie pójdę. Ok. To do kogo mam Cię zarejestrować? Nie wiem, poszukaj kogoś innego. To może się powtórzyć wiele razy. To męczy. Gdyby to dotyczyło mojego dziecka, to po prostu zarejestrowałabym je i tyle. Dlatego twierdzę, że to rodzicielstwo hard.



MG: Rozumiem Cię. Co jeszcze jest w Twojej roli obciążające?

X: Męczy mnie to, że mój rodzic, niegdyś rozsądny, teraz nie przewiduje skutków swoich czynów, co oznacza konieczność pilnowania wykonywanych przez niego czynności. Dziecku zakazałabyś np. samodzielnych prób umycia okien. Może by posłuchało. Spróbuj tego zakazać rodzicowi. Skutek: w najlepszym przypadku bolesny upadek z drabinki. To prowadzi do tego, że nawet siedząc w pracy kombinujesz, co niebezpiecznego dzieje się teraz w domu. Fundujesz sobie ciągły stres. I łatwo powiedzieć: nie myśl o tym, czego nie możesz kontrolować. Staram się, ale to mi wciąż nie wychodzi.

Poza tym dobija mnie egotyzm starczy. Ty mi powiedziałaś, że tak się nazywa to, co mnie dobija ;) Mój rodzic nie zwraca w ogóle uwagi na potrzeby innych ludzi; skupia się wyłącznie na sobie i swoim samopoczuciu. Ty i Twoje samopoczucie jesteście o tyle ważni, o ile to wpływa na zaspokojenie potrzeb rodzica. Rodzic zachowuje się czasem jak roszczeniowe dziecko: wszystko ma być teraz zaraz natychmiast, bez względu na to, co robisz czy jak się czujesz. Z dzieckiem ponegocjujesz w ramach wychowania, z rodzicem – nie. Inny przykład: słyszysz teksty: jestem samotna. Czy Ty musisz tyle pracować? Tłumaczę, że muszę, bo pieniądze nie spadają z drzewa, a szkoda. Słyszę odpowiedź: dla Ciebie liczą się tylko pieniądze. Ja wiem, że tak nie jest, ale to i tak rani.

Inna bolesna kwestia: łaknienie pochwały i traktowanie wszelkiej krytyki jako ataku, próby upokorzenia. Ja się tego już nauczyłam, ale i tak pamiętanie o tym, żeby pochwalić rodzica za coś, za co kiedyś nigdy by nie oczekiwał pochwały, jest trudne.

MG: Czy możesz dać jakiś przykład?

X: Jasne. Wyobraź sobie, że Twój rodzic, niegdyś samodzielnie prowadzący dom i pracujący zawodowo, teraz oczekuje pochwały, gdy podgrzeje Ci zupę po Twoim powrocie z pracy. Kiedyś po prostu powiedziałabyś: dzięki. I już. Teraz musisz się tym zachwycić, podkreślić trud i zaangażowanie. Jeśli tego nie zrobisz, będzie afera: Ty w ogóle nie doceniasz tego, co dla Ciebie robię. I nie oczekuj, że Ty choćby raz usłyszysz od rodzica: dzięki. Przecież to oczywiste, że opieka nad nim to Twój psi obowiązek. Wiesz, ja zdaję sobie sprawę, że to mój obowiązek i nie robię z tej opieki żadnego halo, ale czasem ta nierówność boli. I wtedy przypominam sobie, że mój rodzic to moje dziecko. I już przestaję oczekiwać wdzięczności, a potem znowu na chwilę o tym zapominam i jest mi przykro. A potem znowu sobie przypominam. Taka huśtawka nastroju z tego wychodzi. To mi zbyt dobrze nie robi.

MG: Smutna jest ta Twoja opowieść. Brzmi to jak ciągłe zmaganie się. Wiem, że dochodzi do tego jeszcze poczucie utraty – mówiłaś mi o tym.

X: Tak. Bo wiesz, to jest tak: widzisz osobę, która wygląda jak Twój rodzic, ale jednocześnie nie poznajesz tej osoby. To pewnie zależy od relacji, jaką miało się z rodzicem wcześniej i od tego, jaka była ta osoba. Mój rodzic był osobą empatyczną, samodzielną, wrażliwą na potrzeby innych, ciekawą świata i ludzi. Mój rodzic bywał wspierający dla mnie. Teraz mam zupełnie innego rodzica – i to jest strata. Trzeba się z tym pogodzić, bo co można zrobić? Ale to smuci, czasem złości. To godzenie się mocno obciąża.

MG: Czy chciałabyś coś jeszcze dodać?

X: Myślę sobie, że ktoś czytający tę rozmowę może odebrać mnie jako użalającą się nad sobą egoistyczną płaczkę. Pewnie to tak z boku czasem wygląda. Z pewnością tak to wygląda z perspektywy mojego rodzica, o czym czasem słyszę {smutny śmiech}. Wówczas mam momenty, w których zastanawiam się, czy mam prawo do swoich emocji. Potem sobie przypominam, że chociaż bardzo cieszę się z tego, że jestem z moim rodzicem, bo jest to strasznie ważna dla mnie osoba, to jednak mam prawo do zmęczenia, poczucia utraty, smutku i złości. Mam prawo do swoich potrzeb, choć bardzo często o tym zapominam.


Kilka słów podsumowania ku refleksji:

Osoby opiekujące się swoimi rodzicami, choćby nadal sprawnymi fizycznie, nie dostają zazwyczaj adekwatnego wsparcia, choć zmagają się z tzw. obciążeniem roli opiekuna. Otoczenie opieką rodzica, starając się to pogodzić z własnym życiem zawodowym i rodzinnym, wymaga znacznych nakładów energii i generuje silne napięcia emocjonalne, skutkując przewlekłym stresem. Wiemy, że opiekunowie częściej cierpią na depresję; spada ich ocena jakości życia, mają mniej wydolny układ odpornościowy. Osoby te nierzadko doświadczają ambiwalentnych emocji: z jednej strony cieszą się obecnością swych rodziców, z drugiej – doświadczają uczucia straty i przeciążenia obowiązkami. Ratunek stanowi zazwyczaj doznawanie wsparcia od innych osób (np. od współmałżonka lub rodzeństwa), z którymi można podzielić to obciążenie.

1 komentarz:

  1. Teraz rozumiem. Rozumiem na ile mogę. Ogrom niełatwych emocji. Przesyłam siłe i wsparcie - niczym dotyk dłoni, która nie dotyka, lecz jest blisko, tak blisko, że ją czujesz silniej niż by dotykała.

    OdpowiedzUsuń