Niedawno byłam świadkiem następującej sceny: para z fasonem
wjechała autem na parking w jednej z bydgoskich „galerii”. Mężczyzna, parkując,
otarł się zderzakiem o betonowy słupek. Oboje wylecieli z auta; mężczyzna ze smutkiem
oglądał swój lakier na słupie i elementy słupa na swoim lakierze, a jego
partnerka wygłaszała monolog: „Jak zwykle musisz popsuć wyjazd. Skoro nie
umiesz jeździć, to po co Ci taki duży samochód? A tak miało być miło, mieliśmy
coś razem zjeść, pochodzić po sklepach, a Ty to zrujnowałeś. A pamiętasz? – tak
samo było, gdy pojechaliśmy do Gdańska dwa lata temu? Wtedy ktoś Ci ukradł
portfel i też całą zabawę szlag trafił”. Monolog trwał dłużej, nie
podsłuchiwałam dalej z braku czasu.
Czemu to piszę? Bo to kolejny przykład scenki obrazującej
kopanie leżącego, czyli wymierzanie kary wówczas, gdy ktoś coś zrobił źle, ale
ma poczucie winy. Monolog kobiety jest karą za złe zachowanie mężczyzny – ale zadaniem
kary jest naznaczenie zachowania jako złego. Karzemy wtedy, gdy ktoś źle zrobił
i nie wie, że źle zrobił – po to, żeby już wiedział. Ten mężczyzna wiedział, że
źle zrobił – nie oblatywał auta z pieśnią na ustach „Zobacz, jak fajnie udało
mi się trafić w słupek. Ale super – znowu pojadę sobie do blacharza i wydam trochę
kasy przeznaczonej na co innego!!!”. Kara (monolog) więc jest tu zbędna i
spełnia funkcję dodatkowego obniżenia samopoczucia oraz nastroju, które już i
tak leżą – stąd określenie „kopanie leżącego”. Udany związek to m.in. taki, w
którym ludzie się wspierają i podnoszą nawzajem – nie zaś karzą po to, by
odreagować swoje negatywne emocje. Cytując pioseneczkę, która niedawno przeraźliwie często
leciała w radio:” Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł
rogaty. Ani miłość, kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze…