Poprzedni wpis dotyczył tego, dlaczego bycie osobą ważną jest tak istotne w relacji. Obiecałam w tamtym poście wyjaśnić, jak funkcjonuje w związkach osoba cechująca się pozabezpiecznym stylem przywiązania. W skrócie: styl przywiązania określa sposób, w jaki tworzymy relacje z ludźmi. Wiemy też, że relacja dziecko-rodzic/opiekun kształtuje nasz styl przywiązania. Istnieje wiele typologii stylów przywiązania, ale dziś skupmy się na trzech: jednym relacyjnie użytecznym i dwóch relacyjnie nieużytecznych.
Styl użyteczny: styl bezpieczny
(1) Skąd to się bierze?
Źródłem są rodzice (lub jeden rodzic) empatyczni, akceptujący bezwarunkowo (mogą krytykować zachowania dziecka, ale nie krytykują tego, kim/jakie jest dziecko), zaspokajający potrzeby fizyczne i psychiczne dziecka (a nie narzucający mu posiadanie jakiś potrzeb). Zasadniczo rodzic wysyła spójne sygnały: jestem dla Ciebie; Twoje potrzeby są dla mnie ważne; troszczę się o Ciebie; szanuję Cię; jeśli coś nie gra, możesz mi o tym powiedzieć i nic złego się nie stanie.
(2) Efekt relacyjny:
- dobrze rozwinięta empatia i zdolność współodczuwania (potrafię czuć to, co Ty czujesz w danym momencie);
- umiejętność zachowania granic w relacji (widzę, co jest dla Ciebie ważne i szanuję to, choć to nie jest ważne dla mnie; Nie złości mnie, że Ty potrzebujesz czegoś innego; Nie złości mnie, że widzisz sprawy inaczej – i tak jestem dla Ciebie),
- zdolność priorytetyzowania czyichś potrzeb bez poczucia zagrożenia (gdy Twoje potrzeby będą przez chwilę ważniejsze niż moje to nic mi się nie stanie, bo wiem, że to nie zamach na moje potrzeby; Jesteś ważny/a, więc potrafię bez złości na jakiś czas zawiesić swoje potrzeby, bo teraz Ty masz trudny czas);
- umiejętność dawania wsparcia emocjonalnego i potrzeba dostawania takiego wsparcia (komunikaty wprost: jesteś dla mnie ważna/y; jestem gdybyś mnie potrzebował/a; możesz na mnie liczyć).
Co tu dużo mówić: takie osoby żyją w swoich relacjach długo i szczęśliwie, O ILE zwiążą się z kimś cechującym się bezpiecznym stylem przywiązania...
Ale tu wkraczają na scenę dwa pozabezpieczne style przywiązania. I tu nie będzie już tak milutko:
Styl lękowo-ambiwalentny
(1) Skąd się to bierze?
Źródłem są rodzice (znowu: lub rodzic/opiekun), którzy fundują swoim dzieciom nieprzewidywalność: czasem są bezpieczną bazą, a czasem nie są. Najczęściej to dotyczy rodziców zmagających się z uzależnieniami (matka trzeźwa jest super, ale gdy zaczyna pić to staje się kimś innym, mającym potrzeby swojego dziecka w głębokim poważaniu) lub rodziców z problemami psychicznymi (depresja: matka w czasie leczenia jest bezpieczną i wspierającą przystanią, ale gdy odstawia leki to staje się egocentryczką zwracającą uwagę tylko na swoje potrzeby, co jest zrozumiałe, ale dla dziecka trudne).
(2) Efekt relacyjny:
- nieustanna obawa, czy związek jest trwały (tropienie sygnałów odrzucenia: czy już masz mnie dość? Czy jestem dość dobra/y, żebyś wciąż ze mną był/a?)
- zazdrość (lada moment w Twoim życiu pojawi się ktoś/cos, dla kogoś/czegoś mnie porzucisz)
- tendencja do nadopiekuńczości (jeśli będę dość dobry/a, to mnie nie porzucisz)
Problem: tendencja do zlewania się z drugą osobą (jeśli będę najważniejsza/y, to mnie nie zostawisz) powoduje u drugiej osoby nierzadko potrzebę dystansowania się, co jest odbierane jako sygnał porzucenia, więc pozabezpieczna osoba podwaja swoje starania o nieporzucenie, co pogłębia potrzebę u drugiej osoby do dystansowania się – i błędne koło zaczyna się toczyć.
CO JEŚLI JESTEŚMY W BLISKIM ZWIĄZKU Z TAKĄ OSOBĄ?
ZŁE REMEDIUM: manipulacja. Problem polega na tym, że pozabezpiecznymi osobami łatwo jest manipulować. Manipulacja to zło i nie będę w poszanowaniu inteligencji czytelników tłumaczyć tego, dlaczego tak myślę. Manipulacja tu działająca polega na odgrywaniu roli rodzica: naprzemiennym dostarczaniu bezpieczeństwa (jesteś dla mnie ważna/y) i wycofywaniu tego bezpieczeństwa (są osoby ważniejsze). Taka manipulacja skutkuje falowaniem związku – przybliżamy się i oddalamy, ale potem przybliżamy. Jest to schemat znany osobie pozabezpiecznej, więc łatwo się w nim odnajdzie, ale – nie polecam takiej gry.
DOBRE REMEDIUM: wysyłanie jasnych sygnałów dających poczucie bezpieczeństwa (Bądź blisko mnie, zależy mi na Tobie; Zadzwonię do Ciebie, gdy tylko wyląduję; Zadzwoń do mnie, gdy będziesz tego potrzebował/a; Cieszę się, że jesteś w moim życiu; Nie jesteś dla mnie żadnym ciężarem – cenię to, że Cię mam; Bardzo się cieszę, że się dziś zobaczymy).
Styl lękowo-unikający (czyli, powiedzmy szczerze: relacyjne wyzwanie)
(1) Skąd się to bierze?
Źródłem są rodzice krytyczni (nie akceptuję Cię takim, kim/jakim jesteś); rodzice nie wspierający (zmień się; może zasłużysz na moje uznanie); rodzice zapatrzeni w swoje potrzeby (bądź dzieckiem, które mogę pokochać, a może – być może – zasłużysz na moją akceptację); rodzice nieakceptujący granic i wrodzy (jeśli zrobisz coś, co mi się nie podoba, to zastosuję przemoc fizyczną lub psychiczną).
(2) Efekt relacyjny:
- niedobór empatii i współodczuwania (emocje rodzica były zagrażające, więc trzeba się trzymać z dala od odczuć innych ludzi; skutek: nie umiem czuć tego, co Ty czujesz);
- wybitna wrażliwość na sygnały odrzucenia (często pierwszą reakcją na poczucie odrzucenia jest obronna złość: odrzucasz mnie? To spadaj. Nie obchodzisz już mnie, więc mnie nie skrzywdzisz)
- lęk przed odrzuceniem (jeśli widzę, że trochę się dystansujesz, będę się starać, by odzyskać Twoją miłość; Jeśli mnie odrzucisz naprawdę, będę na Ciebie bardzo zła/y)
- zmęczenie bliskością (potrzebuję dystansu: gdy jest zbyt blisko, muszę się odsunąć, bo mam schemat mówiący o tym, że bliskie osoby zazwyczaj ranią; Nie umiem funkcjonować w stałej, nieustannej bliskości)
- kłopot z zależnością (nauczyłem/am się, że każdy powinien polegać tylko na sobie; zależność od innej osoby to słabość, na którą nie mogę sobie pozwolić, bo uzależnię się od osoby, która prędzej czy później mnie skrzywdzi)
- ważność drugiej osoby jest niebezpieczna (jeśli spriorytetyzuję czyjeś potrzeby, to ta osoba zabroni mi mieć własne potrzeby; jeśli coś komuś obiecam, to ta osoba stanie się ważniejsza ode mnie – a jeśli ktoś jest ważniejszy ode mnie, to z pewnością mnie skrzywdzi; ważne osoby to jednocześnie osoby, które krzywdzą – więc lepiej, aby nikt nie był specjalnie ważny).
CO JEŚLI JESTEŚMY W BLISKIM ZWIĄZKU Z TAKĄ OSOBĄ?
ZŁE REMEDIUM: manipulacja. Takimi osobami dość łatwo jest manipulować, Wystarczy wywołać w takiej osobie poczucie winy za zły stan relacji – ale: uwaga: nie można przesadzić. Należy więc zasugerować, że cierpi się w tej relacji z powodu zachowań pozabezpiecznej osoby – odpali się u niej potrzeba zabiegania o akceptację i lęk przed odrzuceniem (przeproszę Cię za moje zachowanie – czy teraz już jest między nami ok? Powiedz, że już jestem w porządku! Wyjaśnię Ci, dlaczego tak się zachowałam/em! Czy teraz już jest między nami ok? Tak, już jest w porządku... Ufff). Jeśli przesadzimy w generowaniu poczucia winy, to zamiast zabiegania o akceptację uruchomi się opór – jeśli mnie nie akceptujesz to zgiń i przepadnij. Mam Cię dość.
DOBRE REMEDIUM (a tu łatwo nie będzie): staranne poszanowanie autonomii pozabezpiecznej osoby (komunikaty: Czy nie przeszkadza Ci, że …; Czy aby na pewna masz ochotę na...); poszanowanie lęku przed utratą kontroli (Mam poczucie, że nie masz ochoty na ….), poszanowanie lęku przed obwinianiem (komunikaty: Nie winię Cię – po prostu mówię, że coś mi się nie podoba w Twoim zachowaniu).
Pamiętajmy jednak, że styl przywiązania to nie konstrukcja z żelazobetonu – jest ona podatna na oddziaływania terapeutyczne. Może więc, jeśli cechuje nas pozabezpieczny styl przywiązania, utrudniający tworzenie satysfakcjonujących relacji, warto to zmienić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz