Całkiem niedawno jeden z klientów, przepracowujący rozstanie po 15 latach związku, zapytał mnie, co moim zdaniem różni dobre związki od trudnych. Dzisiaj wieczorem bliski znajomy udzielający mi awaryjnej, bardzo potrzebnej i nieplanowanej pomocy (dziękuję!) zapytał mnie dokładnie o to samo i pozwolił mi zapisać z grubsza to, co do niego mówiłam. Oczywiście mogłabym w odpowiedzi na pytanie obu mężczyzn wygłosić miniwykład na temat wielu koncepcji relacji, ale szczególnie bliskie jest mi myślenie mądrego terapeuty relacji, Johna Gottmana . Ten doświadczony praktyk twierdził, że związek (obojętnie jaki – romantyczny, przyjacielski itp.) będzie trwał jako dobra relacja, gdy ludzie są dla siebie wzajemnie ważni. Zgadzam się z Gottmanem – w ważnych relacjach chodzi głównie o to, żeby być właśnie w nich po prostu ważnym.
No i tu pojawia się pytanie: po czym poznać, że ktoś jest dla kogoś ważny?
Moje wieloletnie obserwacje związków podpowiadają masę negatywnych przykładów:
(1) Para kłóci się o to, że ona nie zrobiła zakupów, chociaż ona obiecała, że zrobi, bo on, zwyczajowo robiący zakupy, miał mieć ciężki dzień w pracy i wiadomym było, że padnie po pracy na pysk. Dosłownie padnie. Czy ta para kłóci się o brak żarcia w lodówce? Nie sądzę; chyba że żyje na pustkowiu pozbawionym sklepów całodobowych. Ta para kłóci się, bo ktoś coś obiecał, a potem okazało się, że ta obietnica nie jest nic warta. I zakładamy, że ona nie złamała nogi z przemieszczeniem kości; po prostu w pewnym momencie już nie chciało się jej zrobić zakupów. Albo chciało się jej zrobić coś innego. Więc niech on przejdzie się po te zakupy. Przecież to nic wielkiego.
No coż, z pewnością to nic wielkiego. Ale Gottman ma rację: lekkie, bezrefleksyjne cofnięcie obietnicy to unieważnienie drugiej osoby. To komunikat: nie przywiązuję wagi do tego, co Ci obiecuję. Nie jesteś dość ważny/a, by ważyć słowa i by zwracać uwagę na twoje potrzeby.
(2) Jedno w związku ciągle reaguje na słowa drugiego: „Nie przesadzaj”, „Wyolbrzymiasz”, „Histeryzujesz”. Takie słowa to również nic innego jak unieważnienie drugiej osoby. To przekaz: moim zdaniem czujesz/myślisz głupio”. Czyli: ja myślę mądrze, a Ty nie masz prawa do swoich odczuć. Bo są one inne od moich, a więc głupie.
To też jest unieważnienie.
(3) Ona ma kłopoty w pracy. On nie pyta o te kłopoty, chociaż ją zna i wie, że ona bardzo chętnie się nimi podzieli, o ile będzie zapytana. On myśli: przecież normalni ludzie nie muszą czekać na zachętę, by się podzielić problemami. Będzie chciała, to mi powie.
I czeka, a ona nie mówi, bo ona z kolei czeka na pytanie. I czuje się nieważna, bo on ją przecież od lat doskonale zna, więc skoro nie pyta, to znaczy, że nie chce wiedzieć. To też jest unieważnienie jej osoby w tej relacji.
(4) Ona obiecała mu wyjazd urlopowy, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie co do terminu wyjazdu, bo tak jej wygodniej (przyjaciółka zaproponowała super wyjazd na weekend – kto by sobie darował taką przyjemność?). Ona usiłuje grać niby fair: dopytuje, czy aby na pewno mu to nie przeszkadza. On słusznie czuje się unieważniony samym pytaniem: gdyby on był ważny, to ona znałaby jego samopoczucie, jego ograniczenia, jego tryb pracy, jego obowiązki. Gdyby on był ważny, ona zwyczajnie postawiłaby się empatycznie na jego miejscu. I nie musiałaby zachowywać pozorów empatii poprzez uprzejme pytanie: Czy to Ci nie przeszkadza, że przesunę nasz urlop... Gdyby on był ważny, ona pewnie pojechałaby na weekend z przyjaciółką przeprosiwszy go za to, że świadomie lekceważy jego potrzeby. I jest szansa, że ten związek by przetrwał.
Unieważnienie zdaniem Gottmana dokonuje się więc zazwyczaj poprzez brak empatii, poprzez lekceważenie drugiej osoby (jej emocji, prawa do własnego zdania), poprzez wycofywanie obietnic z błahych powodów itp. Czy unieważnienie oznacza koniec bliskiej relacji? Zazwyczaj (prędzej czy później) niestety tak; mało kto chce być niewidzialny w związku bez ważnej, niejako awaryjnej przyczyny. Dotyczy to każdego rodzaju związków: w tym relacji zawodowych, w których nie lubimy pracować za psie pieniądze bez słowa pochwały. To również jest unieważniające.
Znajomy siedzący obok mnie i podstępnie zerkający na ekran laptopa podpytuje, czy są jakieś czerwone flagi, ostrzegające przed osobami beztrosko unieważniającymi innych... No cóż, oczywiście do takich unieważnień tendencję mają osoby narcystyczne, zapatrzone w swoje ego i swoje potrzeby bez granic i umiaru. Niestety jednak sprawa jest bardziej skomplikowana: ale o tym, jak rozwija się w dzieciństwie (1) niedostatek empatii i jak dorosłe osoby ten niedostatek potrafią sobie sprawnie racjonalizować oraz (2) w jaki sposób rozwijają się nieprzystosowawcze style przywiązania (bo to częsta przyczyna tendencji do unieważnień) będzie traktować następny wpis. Już po moim pracowitym, remontowym gabinetowym urlopie.
Na koniec jedynie krótki i oczywisty apel: nie unieważniajmy siebie nawzajem w realnie istotnych dla nas relacjach. Spójrzmy na drugą osobę przez pryzmat tego, co o niej wiemy: co wiemy o jej schematach działania/myślenia, o jej wartościach, o jej potrzebach. Stanięcie przez chwilę na czyimś miejscu wbrew pozorom nie unieważni nas samych; naszych potrzeb i wartości. Jeśli okaże się, że naprawdę nie potrafimy empatyzować z drugą osobą, nie potrafimy akceptować jej i wspierać takim/taką, jaką jest, to może jednak po prostu warto się rozstać? Fatalny scenariusz, który może podjąć para/relacja, to gra w „Kto kogo unieważni bardziej?”. Skoro ona unieważniła mnie przez odwołanie obietnicy ot tak, to ja też tak zrobię: obiecam i wycofam się bez przeprosin – niech ona zobaczy, jaką to sprawia przykrość (bo, jak już wspomniałam, bycie niewidzialnym jest dla większości osób przykre). Skoro on się mną nie interesuje od tygodnia, to ja nie wykażę zainteresowania też przez tydzień. Gra w unieważnienie dewastuje relację – to nigdy nie działa pozytywnie. Gdyby okazało się, że rozmowa na ten temat nie działa, próby terapii relacji nie skutkują – i tak nigdy nie warto grać. Rozstania lub redefiniowania relacji bywają zazwyczaj przykre, ale czasami (choć tylko czasami) bywają także trzeźwiące.